kilka słów o “Little Women & Good Wives” (Louisa May Alcott)
Louisa May Alcott “Little Women & Good Wives”
Uwaga. Często spotykane razem (w postaci
jednej publikacji). “Good Wives” uznaje się za kontynuację „Little Women”,
drugą książkę z serii „Little Women”. Filmowe adaptacje traktują je niczym
jedność. Publikacja, z którą miałam do czynienia też zawierała obydwa teksty
będę więc o nich pisać razem.
Pierwszy raz spotkałam się z siostrami March wiele lat temu. Nie pamiętam dlaczego, ale nie mogłam wtedy obejrzeć filmu do końca. Bardzo żałowałam. Gdy przypadkiem po latach ponownie na niego wpadłam byłam wniebowzięta. Musiałam obejrzeć go do końca. Udało mi się.
Tak piszę o ekranizacji z fantastyczną
w roli Jo Winoną Ryder. Od tamtej pory Jo w mojej głowie zawsze pozostanie z
„jej twarzą”. Bywają stawiane różne zarzuty wobec filmu z 1994 r. (reżyser Gillian
Armstrong), nie jest może idealny patrząc na treść książek/książki i to co
zostało w nim zaprezentowane, ale był/jest na tyle dobry by odbiorca zaczął
poszukiwania tekstu Louisy May Alcott. Tak jak to było np. w moim przypadku. Nie od
razu pozycja trafiła w moje ręce, ale gdy zdarzyła się sposobność nie mogłam
się oprzeć… Cieszę się, że mocno się nie opierałam. Publikacja jest bardzo wartościowa.
Ma nieraz specyficzny chrześcijański wydźwięk, ale jest tak zgrany z treścią i
tak przedstawiony, że wyznawcy innych religii znajdą tu również coś dla siebie.
Gdy
zobaczyłam kto wcieli się w pewną męską postać :ekhe-ekhe: Theodore 'Laurie' Laurence w
ekranizacji z 2019 r. byłam bardzo zdziwiona. Timothée Chalamet różni się
bardzo od Christiana Bale’a, wzbudza zupełnie inne odczucia. Jego
przedstawienie postaci też jest inne. Po lekturze książki jednak bardziej
rozumiem ten wybór. Książkowy Laurie posiada zarazem "właściwości", które czuć z
gry i jednego i drugiego aktora.
A siostry March? Każda
z sióstr jest inna. Ma swoje wady i zalety. Marzenia i obawy. Chwilami możemy
bardziej utożsamiać się z jedną z nich by po jakimś czasie bardziej utożsamiać
się z inną. „Marmee”, czyli Pani March towarzyszy im w ich życiowych wyzwaniach.
Jest gdzieś blisko jeśli jest potrzebna. Pozwala jednak córkom także na
popełnianie błędów i uczenie się z nich. Zawsze gotowa jest jednak je wesprzeć
i pomóc wrócić na właściwą drogę życiowego pielgrzyma.
Meg,
Jo, Beth i Amy to niezwykłe kobiece postacie. Widzimy jak dojrzewają i dorastają, radzą
sobie z życiowymi wyzwaniami. Nie są nieskazitelnie dobre, krystaliczne. Ani
one ani „Teddy”. Łatwo je polubić, choć nie zawsze się zgadzamy z ich decyzjami, ich zachowanie nie zawsze uznajemy za słuszne.
Ciekawa
publikacja. Do tego egzemplarz, który miałam w swoich rękach jest cały po angielsku.
Czego chcieć więcej? Mądra książka do tego pomagająca w kontakcie z językiem
angielskim i jeszcze daje do myślenia. Upieczonych jest tu kilka pieczeni na jednym ogniu.
Bardzo ciekawym pomysłem do wykorzystania jest np. „private
expense book” może nie do tego by go komuś pokazywać by nas rozliczał z tego co
wydaliśmy, ale by samemu mieć oko na to gdzie płyną nasze pieniądze. Szczególnie
ważne, gdy chcemy zacząć oszczędzać bądź chcemy być bardziej świadomymi
konsumentami.
Dla
kogo? Dla każdego, ale pewnie bardziej przypadnie do gustu tej części
odbiorców, która czuje się kobietami. To właśnie kobiety odgrywają tu główne
role oraz role wspierające dla siebie nawzajem (szczególnie w przypadku sióstr
March). Nie jestem jednak z tych, którzy uważają, że jakieś książki są tylko
dla kobiet lub tylko dla mężczyzn. Przedstawiciele obydwu płci mogą znaleźć tu
coś dla siebie.
Cieszę
się, że obejrzałam film z Winoną Ryder i zdecydowałam się zajrzeć do
publikacji. Podobał mi się i film i wytwór pisarki (Luisa May Alcott). Gdyby nie ekranizacja nigdy bym
nie zdecydowała na lekturę książki, ba być może w ogóle bym nie usłyszała o tym
tytule… no... przynajmniej do momentu ekranizacji z 2019 r. Nie wiem jak wtedy by
wyglądała sytuacja… ja już chciałam przeczytać tę książkę od wielu lat… Czy gdybym
nie obejrzała wersji z 1994 r. tylko moim pierwszym kontaktem byłaby
ekranizacja z 2019 r. czy pokochałabym siostry March i ich perypetie tak samo?
Nie mam pojęcia.
Jeden z ciekawych cytatów:
"You laugh at me when I say I want to be a lady, but I mean a true gentlewoman in mind and manners, and I try to do it as far as I know how. I can't explain exactly, but I want to be above the little meannesses and follies and faults that spoil so many women. I'm far from it now, but I do my best (...)".
Amy "Good Wives"
Ale zanim tam zajrzycie.... jeśli mieliście już jakiś kontakt z historią tych 4 sióstr....
Którą z sióstr March lubicie najbardziej?
Dajcie znać jestem bardzo ciekawa Waszego wyboru. U mnie po lekturze książki w czołówce z zupełnie innych względów są Amy i Jo. Chwilami nawet książkowa Amy wyprzedza Jo (do tej postaci podchodzę z wielkim sentymentem dzięki temu jak sportretowała ją Winona Ryder). Przez pewien czas na pierwszym miejscu była Meg, ale jej dwie młodsze siostry ją w pewnym momencie wyprzedziły.
Pozdrawiam
Airi
Powodzenia w życiowych poszukiwaniach 🐾
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz :)