kilka słów o "Alyssa i Czary" (A.G. Howard)
A.G. Howard „Alyssa i Czary”
„Alyssa i Czary” przypomniała mi dlaczego uwielbiałam i nadal uwielbiam fantastykę. Wiele osób poleca tę książkę, przyłączam się do nich.
Ale po kolei…
A.G.
Howard nawiązując do historii zaprezentowanej przez Carrolla Lewisa stworzyła
ciekawą historię. Macha nam przed nosem opowieścią, którą znamy i pstryka nas
po nim ukazując, że tu sprawy wyglądają trochę inaczej. Jest wiele nawiązań, ale i wiele różnic nawet w samej Krainie Czarów (a co dopiero opowieści).
Najciekawszą
i najbardziej przyciągającą uwagę postacią (jak dla mnie) był Morpheus. Za to
Jeb nieraz grał mi na nerwach i trochę irytował. „Przeszkadzał” nieraz trochę 😉, w sumie pasuje do niego określenie "rycerz" (nieraz zachowuje się zgodnie z archetypem rycerza).
Po
pierwszych stronicach nie sądziłam, że pozycja aż tak mi się spodoba. Opisy
różnego „robactwa” zdecydowanie nie są czymś co lubię najbardziej (wrr…).
Później jednak wciągnęłam się w prezentowaną historię i nie mogłam się doczekać
aż dowiem się co będzie dalej i jak to wszystko się skończy.
Dlaczego
lubię fantastykę?
1. Prezentuje świat innych niż ten,
który mamy w około.
2. Porusza niejednokrotnie ważne
problemy nie trzymając się „realnych” kryteriów.
3. Pobudza wyobraźnię.
4. Staje się odskocznią od codzienności.
5. Ale również
może pomóc stawić czoła jakimś naszym problemom w nieoczywisty sposób.
I wiele więcej.
Tu wszystko jest możliwe, a zarazem
prezentowane światy rządzą się swoimi ‘wyjątkowymi’ prawami. Tu też panują
różne reguły, choć mogą być odmienne od tych, które spotykamy na co dzień.
Wracając
do samej „Alyssy…” jestem na tak. Jak najbardziej. Czytało mi się książkę bardzo
szybko. Wciągnęłam się w prezentowaną historię, zaciekawiła mnie i ‘porwała’.
Morpheus dodaje pozycji niezwykłego :myśli: uroku. Tak, zdecydowanie ta postać
potrafi niejednokrotnie skraść „show” głównej bohaterce. Prawie do samego końca
nie wiadomo co kieruje jego zachowaniem i czego on tak naprawdę chce. Alyssa
jest jeszcze młodą osobą i chce uratować swoją matkę, rodzinę, ale także i samą
siebie (by pewnego dnia samej nie trafić do zakładu psychiatrycznego). Źródła
problemów jej kobiecych przodkiń sięgają postaci Alicji i jej wyprawy do Krainy
Czarów. Ale czy to przez Alicję jej babka i matka miały chorobę psychiczną? Czy
to przez nią ona teraz słyszy głosy kwiatów i owadów?
Nie
będę serwować tu odpowiedzi. Oj, nie. Zresztą wiecie, że staram się tego nie
robić. Po co psuć zabawę? Czasem robi się „coraz zdziwniej i zdziwniej”, ale to
właśnie jest fajne 😊.
Wydawnictwo Uroboros. Tytuł oryginału: "Splintered". Część trylogii. Można czytać bez pozostałych części, które są jej kontynuacją. Wydanie I. Przełożył: Janusz Maćcak. 446 strony.
Reasumując
jeśli lubicie fantastykę i wariacje dotyczące „Alicji w Krainie Czarów” jest
bardzo prawdopodobne, że ta książka przypadnie Wam do gustu i dołączycie do jej
fanów i sympatyków….
Pozdrawiam,
Airi
Powodzenia w życiowych poszukiwaniach….
nieraz możecie się zdziwić jakie odpowiedzi odnajdziecie 😊 i gdzie się one kryły… 😉
Zachęcił mnie ten opis. L.
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz. Życzę udanej lektury :)
Usuń...Coś dla mnie. 🙂
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że lektura się spodoba :) Pozdrawiam
Usuń