Recenzja. Mateusz Grzesiak „100happydays czyli jak się robi szczęście w 100 dni”
Mateusz Grzesiak „100happydays czyli jak się robi szczęście w 100 dni”
„100happydays”
to nie jest cienka pozycja, do tego w grubej oprawie, co może niektórych
czytelników onieśmielać. Jednak gdy zajrzy się do jej wnętrza można zauważyć,
że nie jest to aż taki straszny objętościowo wytwór ludzki jak mogło się na
początku wydawać.
Co więc
znajduje się w środku?
W książce
nie ma tradycyjnie pojmowanych rozdziałów, za to jest podział na 100 dni, każdy
dzień potraktowany jest oddzielnie i zawiera ćwiczenie. Co jakiś czas można
spotkać zdjęcie z podróży autora. Spis treści zaś wyjątkowo znajduje się na
końcu pozycji.
Czcionka
jest dość duża i widoczna. Nie ma problemów z jej odczytaniem. Treść ćwiczeń
jest pogrubiona i oddzielona od tekstu dotyczącego ściśle danego dnia. W środku
książki dominuje czcionka czarna, a obok niej spotkać można szarą. Wspomniane
wcześniej zdjęcia również nie są kolorowe, zobaczyć na nich można różne
odcienie szarości.
Okładka jak
już wspomniałam jest twarda dzięki czemu książka nawet noszona ze sobą tak
szybko się nie zniszczy. Do tego jest w żywej kolorystyce, dominuje słoneczna
żółć (przynajmniej mnie skojarzył się ten kolor z promieniami słonecznymi,
ciepłem, ale również przyciąga on i jakby woła by zajrzeć do środka).
Nazwisko
autora, autor jest dość znaną postacią. Przynajmniej w środowisku osób
interesujących się rozwojem osobistym, coachingiem. Do tego przy treści
poświęconej 100 dniu zamieszczona jest mała „reklama” bo zamieszczone są linki do stron Mateusza
Grzesiaka.
Co do oceny
książki i prezentowanej tu treści trudno mi ocenić ją jednoznacznie. Najpierw
czekałam aż książka przyjdzie i byłam jej bardzo ciekawa. Początek lektury nie
był najlepszy, pozycja w ogóle nie przypadała mi do gustu, jednak później gdy
przewijałam kartki i zapoznawałam się z treścią kolejnych dni, kolejnych „rozdziałów”
nieraz spotykałam ciekawe dla mnie rzeczy. Niektóre informacje dały mi do
myślenia, pewne treści były pouczające. I początkowe pytania „po co w ogóle
autor napisał tę książkę?” zaczęły niknąć a za to pojawiały się myśli, że może
nie jest to taka zła publikacja.
„100happydays”
powstała jako następstwo pewnych działań autora na swym profilu na pewnym
portalu społecznościowym oraz dość gorącym ich przyjęciem przez czytelników. Co
może przemawiać za zajrzeniem do tejże pozycji.
Jeśli ktoś
polubił inne pozycje tego autora, ceni jego różne działania to myślę, że może
spróbować zajrzeć do tej książki, zabrać się za jej lekturę i wykonanie
zawartych tu ćwiczeń. W innym wypadku warto zajrzeć do środka, przeczytać
kawałek i wówczas podjąć decyzję czy taki sposób narracji i przekazywania informacji
odpowiada danemu czytelnikowi. I czy zechce wybrać się w podróż z autorem. Ja
swej wyprawy nie żałuję choć nieraz miałam różne ‘ale’. No, ale nie wszystko
musi nam się podobać i nie ze wszystkim musimy się zgadzać. Dla siebie kilka
ciekawych rzeczy „wyciągnęłam”.
Dziękuję więc autorowi za książkę :) Dziękuję.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie,
Airi
Hej Airi;) Książki tego autora czytałem i są całkiem nie złe. Czytam Twoją recenzję to zapowiada się nietypowa książka... . Pozdrawiam Seniram;)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za komentarz. Tak trochę inna "nietypowa"... Pozdrawiam Cię bardzo :*
Usuń