Recenzja. Amy Harmon „Prawo Mojżesza”
Amy Harmon „Prawo Mojżesza”
W końcu
znalazłam książkę, do której będę mogła w wolniejszych chwilach, gdy nie będę
miała nic nowego pod ręką, wrócić. Jest nią „Prawo Mojżesza”.
Najpierw
zaciekawił mnie tytuł. Później wcale nie było gorzej, a nie zawsze się to
zdarza.
Na szczęście nie jest ona powtarzaniem
dobrze znanej historii, choć pewne nawiązania do biblijnej postaci u tytułowego
bohatera są np. został pozostawiony przez swoją matkę. Przedstawiona w pozycji
historia różni się od tej znanej chyba każdemu a przynajmniej większości ludzi
na świecie i bardzo dobrze.
Nie będę tu
się rozpisywać nad tym co można znaleźć „w środku” publikacji. Jak opiszę zbyt
dużo, to czytelnik może stracić całą frajdę z książki, a nie o to tu chodzi.
Czy mi się
spodobała? Jak najbardziej. W końcu znalazłam coś dla siebie. Mniemam więc, że
może się spodobać również innym osobom podejmującym się jej lektury. Czyta się
ją bezproblemowo i przyjemnie. Jest napisana przystępnie dla czytelnika.
Co do
informacji, że „Prawo Mojżesza” nie kończy się „happy endem”… no cóż, może
zakończenie nie jest cukierkowe i nie wszyscy, którzy byśmy chcieli żyją, ale
myślę, że jednak w jakimś stopniu zakończenie jest szczęśliwe. Może nie jest
takie ładne, piękne itp. jakby mogło być, ale mnie osobiście odpowiada. I
szczęście w nim również jest.
Reasumując
pozycja przypadła mi do gustu. Są tu różne wzloty i upadki, bohaterowie
przeżywają różne sytuacje, niektóre z nich są naprawdę trudne. I być może nie
wszyscy żyją tu przez cały czas będąc zdrowymi i szczęśliwymi, ale nie jest też
pełna przesadnego czarnowidztwa czy tylko i wyłącznie jakichś dramatów bez
dobrych elementów. Jest tu zarazem miejsce na miłość, życie jak i na dramat,
cierpienie i śmierć. Jak również jest trochę tajemniczości :).
Dziękuję wszystkim dzięki, którym mogłam przeczytać tę
książkę zaczynając od samej autorki a kończąc między innymi na osobie, która ją
tłumaczyła, czy tym wszystkim, którzy przyczynili się do jej polskiego wydania.
Pozdrawiam,
Airi
P.S. dla mnie to był strzał w dziesiątkę w moje gusta ;P
Gdybym miała ją ocenić w skali „szkolnej” dałabym jej 5 bez zastanowienia. 6
zostawiam na coś co by mnie „zwaliło z nóg” ;)
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz :)